piątek, 25 czerwca 2010

POWAŻNY CZŁOWIEK


(A Serious Man)
USA/Wielka Brytania/Francja, 2009, 106 min.
Produkcja: Joel i Ethan Coen
Reżyseria: Joel i Ethan Coen
Scenariusz: Joel i Ethan Coen
Zdjęcia: Roger Deakins
Muzyka: Carter Burwell
Montaż: Joel i Ethan Coen
Scenografia: Nancy Haigh, Deborah Jensen, Jess Gonchor
Kostiumy: Mary Zophres
Występują: Michael Stuhlbarg, Richard Kind, Fred Melamed, Sari Lennick i inni

FADE IN: W okresie letnim w kinie mało rzeczy potrafi nas zaskoczyć – ciągłe kontynuacje, przeróbki, powtarzalne do bólu komedie i horrory robione według wciąż tego samego zestawu tanich trików. W przypadku przebywającego od kilku tygodni na naszych ekranach Poważnego człowieka mamy całkiem przyjemne odstępstwo od wakacyjnej reguły. Bo - oj wej – cóż to jest za film... Przy tej konkretnej propozycji braci Coen nawet ich przedostatni obraz, Tajne przez poufne (2008), jawi się jako film całkiem niepotrzebny, w którym to Coenowie usilnie starali się udowodnić coś, czego udowadniać już nie musieli – mianowicie, że w amerykańskim kinie nie mają konkurencji w podlanej smoliście czarnym humorem zabawie w konfrontowanie ze sobą idiotycznie ekstrawaganckich postaci. W Poważnym człowieku to nihilistyczne naśmiewanie się z nieświadomego swojej małości człowieka – choć nadal obecne – w końcu czemuś służy.

piątek, 11 czerwca 2010

GREEN ZONE


(Green Zone)
USA/Wielka Brytania, 2010, 115 min.
Producent: Tim Bevan, Lloyd Levin, Eric Fellner
Reżyseria: Paul Greengrass
Scenariusz: Brian Helgeland na podstawie Imperial Life in the Emerald City: Inside Iraq’s Green Zone Rajiva Chandrasekarana
Zdjęcia: Barry Ackroyd
Muzyka: John Powell
Montaż: Christopher Rouse
Scenograf: Dominic Watkins
Występują: Matt Damon, Greg Kinnear, Amy Ryan, Brendan Gleeson, Khalid Abdalla, Yigal Naor i inni

FADE IN: Green Zone - eh, wygląda na to, że w końcu mamy wzorcowe polskie tłumaczenie anglojęzycznego tytułu…
Gratulacje, ktoś naprawdę odwalił kawał dobrej roboty.
Z ostatnich przykładów podobnie kreatywnej pracy naszych tłumaczy do gustu przypadła mi polska wersja tytułu filmu Paranormal activity, która to po naszemu brzmi… nie zgadniecie: Paranormal activity (!) Nie wiem, jacy to spece od języka wymyślają takie rzeczy (ani tym bardziej, kto płaci im za tak dobrze wykonaną pracę), ale naprawdę trudno znaleźć powody, dla których powyższe tytuły na polskich plakatach miałyby pozostać w wersji oryginalnej: ani nie mamy tutaj do czynienia z nazwami własnymi, ani oryginalne tytuły nie są na tyle popularne, żeby sam fakt osłuchania się z nimi miał widza zwabić do kin. Co więcej, żaden z wyżej wymienionych obrazów nie jest częścią jakiejś rozbudowanej franszyzy, która wymagałaby, żeby nazwa produktu w tytule filmu pozostała nietknięta w tłumaczeniu (jak to się robi w przypadku takich znaków towarowych jak np. Iron Man). Apeluję więc do zacnego grona naszych tłumaczy filmowych: jak już coś robicie, róbcie to dobrze, bo czasem brak poszanowania dla języka, jaki bije z waszych tłumaczeń, stawia pod znakiem zapytania wasze zdolności w posługiwaniu się naszą mową ojczystą. I nie, w żadnym wypadku nie uważam się za wybitnego jej użytkownika, kaleczę ją jak każdy pospolity zjadacz polskiego chleba, ale taka różnica między mną a wami, że mi nikt nie płaci za wzorcowe się nią posługiwanie. A skoro ja w kinie muszę wyłożyć pieniądze, to mam i prawo wymagać, żeby jakość usługi, za którą płacę, była warta jej ceny.