wtorek, 1 marca 2011

[SZYBKI KLAPS!] WSZYSTKO W PORZĄDKU



















(The Kids Are All Right)
USA, 2010, 106 min.
Reż. Lisa Cholodenko
Dystrybucja: Gutek Film


Ilekroć oglądam film, w którym gra Mark Ruffalo, po cichu zgrzytam zębami - i nie ma to nic wspólnego ze zdolnościami aktorskimi człowieka (gdyby nie jego kunszt, takiego chociażby Tatuażu Jane Campion nie dałoby się oglądać). Powód mojego uprzedzenia jest całkiem inny: moja kobieta twierdzi, że wśród amerykańskich aktorów przed pięćdziesiątką, nie ma większego ciacha od pana, który był okulistą w Mieście ślepców (2008) Fernando Mereilessa. Dlatego też z pewną taką nieśmiałością podszedłem do ostatniego filmu całkiem nieznanej mi z dorobku Lisy Cholodenko, w którym fotogeniczny Mark po raz kolejny ma szansę rozbroić widownię swoim uroczo nieokrzesanym machismo.

Wszystko w porządku podąża komediowo-dramatyczną drogą przetartą pięć lat temu przez spółkę Dayton-Faris w Małej Miss - prawdopodobnie najczęściej nagradzanym filmie (i całkiem słusznie), który wypromował festiwal Sundance (i jest to zdanie świadomie dwuznaczne: film zawdzięcza festiwalowi tyle, ile dobrego na całym świecie Mała Miss zrobiła dla nazwy corocznej filmowej imprezy w stanie Utah). W filmie Cholodenko podobnie śledzimy losy dosyć specyficznej kalifornijskiej rodziny, przy czym jeżeli w Małej Miss niecodzienność brała się z lekko ekstrawaganckich charakterów poszczególnych jej członków, we Wszystko w porządku osobliwy jest już sam jej model. Nic (Annette Bening) i Jules (Julianne Moore) to para lesbijek wychowujących osiemnastoletnią Joni (Mia Wasikowska) i piętnastoletniego Lasera (Josh Hutcherson) - dwójkę nastolatków poczętych poprzez sztuczne zapłodnienie. Z rodzicielskimi obowiązkami obie mamy przez lata radzą sobie bez problemu - do czasu, gdy z inicjatywy Lasera, któremu w widoczny sposób brakuje męskiego wzorca osobowościowego (jedynym kumplem chłopaka jest bezmózgi skejt, dla którego najlepszą rozrywką jest sikanie na psy), pociechy odnajdują Paula (Ruffalo) - czarującego restauratora, którego nasienie lata temu umożliwiło ich przyjście na świat.

Trudno pisać o tym filmie, nie ujawniając dalszego ciągu tej ciekawie rozpoczętej historii, ale nie mogę się powstrzymać i pozwolę sobie zdradzić ten jeden szczegół: Paul nie wychodzi na tym najlepiej (ha, dobrze ci tak, uwodzicielski Marku Rufallo!). Całkiem dobrze jednak na tej familijnej zawierusze wychodzi tradycyjnie rozumiana moralność, bo przy całej swojej obyczajowej niekonwencjonalności, Wszystko w porządku jest filmem zaskakująco konserwatywnym, w którym wartości rodzinne okazują się być najmocniej hołubionym dobrem. Pomaga temu fakt, że Cholodenko poniekąd opowiada tutaj swoją własną historię (sama jest zadeklarowaną lesbijką, która dzięki możliwościom, jakie daje sztuczne zapłodnienie, od czterech lat cieszy się urokami macierzyństwa); i pewnie z tego też powodu oszczędza widzowi liberalnej propagandy, całkiem mądrze uznając sytuację wyjściową opowiadanej historii za najnormalniejszą rzecz pod słońcem (kalifornijskim - bo na pewno nie naszym). Gdyby jeszcze zadbała o lepsze rozdzielenie komediowo-dramatycznych proporcji (i bardziej satysfakcjonujące zakończenie), mielibyśmy najlepszy obyczajowy film roku. Ale jak by nie było, i tak jest całkiem w porządku.


(2 x KLAPS! = całkiem dobry film)

Ukłony dla Julianne Moore za pierwszą od dawien dawna rolę, w której nie korzysta ze swojego znaku firmowego!

Źródła: materiały dystrybutora, YouTube, Film Journal

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz