
Polska, 2012, 90 min.
Reż. Marcin Krzyształowicz
Dystrybucja: Kino Świat
Czy tego chcemy, czy nie, przyszło nam żyć w kraju ludzi ciągle targanych sprzecznymi uczuciami. Nie wiadomo, na ile winna jest temu nasza słowiańska dusza, a na ile ideologiczna schizofrenia, w której tkwimy od 1989 r., ale jak by nie było, z jednego emocjonalnego bieguna na drugi przeskoczyć potrafimy w rekordowo szybkim czasie. Przykład z ostatnich dni: najpierw z pianą na ustach szukamy winnych powstania naturalnego basenu na Stadionie Narodowym, a mniej niż dobę później remis z Anglikami i wysyp
sarkastycznych memów napełnia nasze serca radością i spokojem. Nie inaczej w naszym przemyśle filmowym: tydzień temu do kin wprowadza się kompromitującą "superprodukcję", która polską historię traktuje, delikatnie mówiąc, z przymrużeniem oka; nie dowierzając w to, co widzimy na ekranie,
jedziemy po filmie aż miło i głośno dopytujemy się, kto w Państwowym Instytucie Sztuki Filmowej zarządził, by powstanie tego potworka dofinansować z naszej kieszeni.
I tak dla równowagi dzisiaj do kin wszedł film, po którym przewiduje się całkiem odmienne reakcje - produkcja również wojenna, ale dla kontrastu taka, z której wszyscy możemy być dumni.