sobota, 4 lutego 2012

ZA OKNEM ZIMA - NIE WYCHODZĘ Z KINA: STYCZEŃ 2012




















Zimno, co? Sposobów na radzenie sobie z mrozem jest wiele: rąbanie drewna w samej beliźnie, goraczkowe nacieranie się świeżym śniegiem czy radosna kąpiel w przeremblu. Na szczęście polscy dystrybutorzy w styczniu br. jak nigdy dotąd odnaleźli się w potrzebie społeczeństwa i dzięki nim ekstremalną kriogeniczną terapię można z łatwością zamienić na rozpalające zmysły zimowisko w kinie. KLAPS! postanowił ferie 2012 poświęcić na hurtowy przegląd najciekawszych premier początku roku.


SHERLOCK HOLMES: GRA CIENI
(Sherlock Homes: A Game of Shadows)
Reżyseria: Guy Ritchie
Dystrybucja: Warner Bros. Polska

Guy Ritchie - brytyjski produkt eksportowy kina gangsterskiego - musiał dwukrotnie zjeść własny ogon (Rewolver, Rock'N'Rolla), by w końcu odnaleźć temat i bohatera, który pozwolił mu rozwinąć jego reżyserskie rzemiosło. Kontynuacja całkiem przyzwoitej części pierwszej przygód detektywa powiela formułę pierwowzoru, podkręcając obroty wiktoriańskiej maszyny do dwustu procent. Dwa razy więcej detektywistycznej dedukcji, dwa razy więcej akcji i tyle też pełnego homoerotycznej dwuznaczności humoru. Kiedy część trzecia?

(2 x KLAPS! = całkiem dobry film)



MUPPETY
(Muppets)
Reżyseria: James Bobin
Dystrybucja: Forum Film

Jason Segel, jedna z gwiazd serialu Jak poznałem waszą matkę, latami zbiegał u włodarzy studia Disneya, by pozwolili Muppetom - tej popkulturowej ikonie dzieciństwa dzisiejszych trzydziestolatków - powrócić na ekrany i do serc widzów. W końcu dostał światło zielone jak Kermit żaba i z pomocą telewizyjnego reżysera Jamesa Bobina (Da Ali G Show, Flight of the Conchords) przypomniał światu o fenomenie futrzastych kukiełek, jednak efekt końcowy jego starań ani ziębi, ani parzy. Starając się stworzyć film, który z jednej strony przedstawiłby Muppety nowej widowni, a z drugiej zadowolił fanów postaci stworzonych przez Jima Hensona, panowie stworzyli musical pełen kompromisów, które nostalgicznych staruchów rozzłoszczą, a ich dzieci niespecjalnie zainteresują. Staroświecka dobroduszność Muppetów całkiem nie przystaje do świata, w którym twórcy Family Guya i Włatców Móch wyznaczają standardy komunikacji z młodym widzem, i nawet podkreślanie tego na każdym kroku w samym filmie nie uratuje tutaj sytuacji. Jak byłem małym blondaskiem, który pachniał szamponem Bambino, też kochałem Muppety, ale teraz jestem łysolem zalatującym dymem papierosowym, a rzeczywistość wokół mnie też jakoś przez ten czas nie wypiękniała. Nostalgia fajna rzecz, ale świat niestety w miejscu  nie stoi.

(3 x KLAPS! = przeciętny film)



MUSIMY POROZMAWIAĆ O KEVINIE
(We Need to Talk About Kevin)
Reżyseria: Lynne Ramsay
Dystrybucja: Best Film

Nie ma bata, musimy. Bo Kevin to Omen (1976) Donnera nakręcony jak Memento (2000) Nolana i przefiltrowany przez kobiecą wrażliwość reżyser i odtwórczyni głównej roli. Posągowa Tilda Swinton (Jestem miłością, 2009) godnie zmaga się z psychopatycznymi skłonnościami swojego dziecka, nie odnajdując zrozumienia u swojego męża, równie ciekawie zagranego tu przez Johna C. Reilly'ego (Cedar Rapids, 2011), któremu w końcu ktoś dał szansę zerwać z typem rubasznego wesołka, jakiego przyszło mu odtwarzać w coraz to mniej śmiesznych filmach z Willem Ferrellem. Jeżeli kiedykolwiek zastanawialiście się, jak mógby wyglądać współczesny aneks do Dziecka Rosemary (1968) Polańskiego, Lynne Ramsay ma dla was odpowiedź, której nie da się nie wysłuchać do końca.

(1,5 x KLAPS! = bardzo dobry film)


ZUPEŁNIE INNY WEEKEND
(Weekend)
Reżyseria: Andrew Haigh
Dystrybucja: Tongariro Releasing

Melancholijny Russel i energiczny Glen poznali się na piątkowej imprezie w klubie dla gejów. Spędzili ze sobą noc i następnego dnia po dżentelmeńsku pożegnali się, nie sądząc, że pozostaną ze sobą w kontakcie. Ale serce nie sługa: to, co miało być tylko niezobowiązującym zbliżeniem, na przestrzeni dwóch dni zaczyna obojgu mężczynom mocno komplikować ich poukładane emocjonalne światy. Weekend w zasadzie nie różniłby się niczym od innych filmów ukazujących związki homoseksualne, gdyby nie autentyzm bijący z ekranu – tak pod względem ukazania uczucia łączącego głównych bohaterów, jak i społeczno-kulturowych realiów otaczającej ich rzeczywistości. Reżyser Andrew Haigh dołożył starań, by jego film pozbawiony był poczucia obcości tak charkterystycznego dla głównonurtowych portretów wszystkiego, co nie wpisuje się w ramy heteroseksualnego świata (przy tym obrazie Tajemnica Brokeback Mountain Anga Lee to co najwyżej wstydliwe napomknięcie tematu). Odważnie wyciszona, nie starająca się niczego nikomu udowodnić love story na miarę XXI wieku.

(2 x KLAPS! = całkiem dobry film)




RZEŹ
(Carnage)
Reżyseria: Roman Polański
Dystrybucja: Kino Świat

Miało być wielkie kino, a jest co najwyżej dobry teatr telewizji. Może i ładnie sfotografowany i zagrany na wysokim poziomie (chcoiaż Jodie Foster w niektórych momentach zdaje się grać w innym filmie niż reszta czterosobowej obsady), ale boleśnie krótki (80 min.) i niemożliwie teatralny – w najgorszym tego słowa znaczeniu (ograniczenie przestrzeni, aktorskie przeszarżowanie, pretensjonalność). Dwa małżeństwa spotykają się w celu wyjaśnienia sprzeczki między ich synami, spisują protokół dla ubezpieczyciela (jedno z dzieci w bójce straciło część uzębienia) i do końca filmu jakoś dziwnie nie mogą się ze sobą pożegnać. Gdy zabiegani Cowanowie po raz pierwszy z korytarza wracają do mieszkania Longstreetów (w którym rozgrywa się 99% filmu), może wydać się nam to dziwne; gdy Polański każe im to zrobić po raz drugi, z obyczajowego opisu problemów współczesności przeskakujemy do umownego świata komedii Aleksandra Fredry. Rzeź się, Romek, nie postarał.

(2,5 x KLAPS! = prawie dobry film)




MOJA ŁÓDŹ PODWODNA
(Submarine)
Reżyseria: Richard Ayoade
Dystrybucja: Gutek Film

Kto by pomyślał, że aktor Richard Ayoade - znany widzom z roli Mossa w brytyjskim serialu Technicy-magicy (ang. IT Crowd) - sam jest reżyserem. Ano jest, i to jakim. Jego słodko-gorzka, bezczelnie offowa kronika dojrzewania brytyjskiego piętnastolatka (pociesznie hiperaktywny Craig Roberts) to kreatywny prztyczek w nos dla niskich standardów młodzieżowej komedii rodem z USA. Neurotyczny kanadyjski basista Scott Pilgrim w zeszłym roku może i był hip, ale w 2012 to Oliver Tate przejmuje ster łodzi podwodnej wypływającej na niebezpieczne wody dorosłości. Pełne zanurzenie!

(2 x KLAPS! = całkiem dobry film)


DZIEWCZYNA Z TATUAŻEM
(Girl With the Dragon Tattoo)
Reżyseria: David Fincher
Dystrybucja: UIP

Dzięki lenistwu Amerykanów, którzy nie cierpią czytać napisów, powstają takie filmy jak ten. Fenomen popularności kryminałów autorstwa Stiega Larssona był zawsze dla mnie tajemnicą, niemniej jednak oryginalną, szwedzką adaptację pierwszego tomu serii „Millenium” obejrzałem z uczuciem, które od biedy można nazwać zainteresowaniem. Kryminał z tego materiału wyszedł raczej nudnawy, ale dynamika między głównymi postaciami i to w jaki sposób je odegrano i poprowadzono, były dla mnie bez zarzutu. Jakie wyzwanie dojrzał David Fincher (The Social Network, 2010) w stworzeniu własnej, anglojęzycznej adaptacji „Mężczyzn, którzy nienawidzą kobiet”, wie tylko on sam. Z castingiem, tonem i rytmem opowieści mocno wzorowanymi na szwedzkim odpowiedniku, amerykańska Dziewczyna z tatuażem jest w zasadzie tym samym filmem, co jego skandynawski, bardziej autentyczny odpowiednik. Ciekawa wizualnie czołówka, klimatyczna oprawa dźwiękowa Trenta Reznora i Atticusa Rossa, a reszta – cóż,  odtwórcze, przeestetyzowane zawracanie głowy (nawet jeżeli wykonane na najwyższym poziomie pod względem samego rzemiosła).

(3 x KLAPS! = przeciętny film)


CZAS WOJNY
(War Horse)
Reżyseria: Steven Spielberg
Dystrybucja: Forum Film

Steven Spielberg – podobnie jak np. Martin Scorsese – ma u mnie przechlapane. Ostatnich kilka filmów tego pana wieje oszukaństwem i to tym najgorszym, bo emocjonalnym. Ekranowe hity pokroju Wojny światów (2005), Indiany Jonesa i Królestwa Kryształowej Czaszki (2007) czy produkowanej przez Spielberga serii Transformers (2007-11) to obliczone na zysk celuloidowo-cyfrowe potworki pozbawione serca. Dlatego też Czas wojny – filmowa wersja scenicznej adaptacji powieści Michaela Morpurgo – dla niektórych może być jak kopyto w twarz. Choć w swej zamierzonej staroświeckości podobnie wyrachowany jak ww. tytuły, najnowszy film reżysera E. T. (1982) rozbraja pozytywistycznym wręcz przekazem i delikatnością, z jaką reżyser obchodzi się z emocjonalną tkanką filmu. Ta bajkowo sfotografowana przez Kamińskiego historia konia, który w trakcie IWW przechodzi przez ręcę Brytyjczyków, Francuzów i Niemców, jakimś cudem potrafi być jednocześnie epicka (jak na wojenny fresk przystało) i sielsko kameralna jak... Babe – świnka z klasą (1995). Czas wojny to dodatkowo przykład ekranowej adaptacji materiału, którego sceniczne powinowactwo zamiast filmowi ciążyć, w rękach doświadczonego reżysera dodaje obrazowi skrzydeł. Najbardziej artystycznie satysfakcjonujący i emocjonalnie szczery film Spielberga od czasu Szeregowca Ryana (1998).

(1,5 x KLAPS! = bardzo dobry film)



Trzeba nie być Polakiem, żeby wśród ww. premier stycznia dotkliwie nie odczuć braku tytułu, którego nominacja do nagród Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej tak żarliwie rozpaliła serca naszych rodaków. Co nagle, to po diable: kilka słów o najnowszym filmie Agnieszki Holland pojawi się na przestrzeni najbliższych trzech tygodni - w końcu wręczenie fallicznych statuetek dopiero 26. lutego, a bez dogłębnego researchu w sieciach kanalizacyjnych miasta recenzować W ciemności nie wypada. Przepraszam bardzo, ale przy takiej temperaturze na zewnątrz po kanałach to ja chodzić zamiaru nie mam. Wszystko w swoim czasie.

Źródła: materiały dystrybutorów, Gazeta Olsztyńska

2 komentarze:

  1. zgadzam się co do Weekend, choć najbardziej w tym filmie poruszył mnie jednak humor i ta zachwycająca umiejętność do zmierzenia się ze stereotypem geja, spokojnie, bez gniewu i furii w dodatku z dystansem do samych siebie i własnych uprzedzeń, postać Glena to jedna z najlepiej skonstruowanych postaci jakie ostatnio oglądałam

    co do Dziewczyny z tatuażem, mnie tez nie zachwyciła do końca, niby warsztatowo nienaganna, ale czegoś jej brakowało...

    OdpowiedzUsuń
  2. "Weekend" - zero propagandy (czy - nie daj bóg - podglądactwa), po prostu historia uczucia między dwojgiem ludzi, osadzona w dzisiejszych realiach.
    "Dziewczyna z tatuażem" - nie broniąca się niczym powtórka z przebrzmiałej rozrywki. A że samo śledztwo do najciekawszych też nie należy, to seans dłuży się, że hej. "Social Network" idealnie wpisywała się w aktualny zeitgeist - "Dziewczyna z tatuażem" to film spóźniony o co najmniej kilka lat.

    OdpowiedzUsuń