środa, 26 stycznia 2011

[DVD] MOON

(Moon)
Wlk. Brytania, 2009, 97 min.
Produkcja: Stuart Fenegan, Trudie Styler
Reżyseria: Duncan Jones
Scenariusz: Nathan Parker, Duncan Jones
Zdjęcia: Gary Shaw
Montaż: Nicolas Gaster
Muzyka: Clint Mansell
Scenografia: Tony Noble
Kostiumy: Jane Petrie
Występują: Sam Rockwell, Kevin Spacey, Robin Chalk, Matthew Berry i inni
Dystrybucja: Monolith

FADE IN: Wiem, że się powtarzam, ale naprawdę trudno mi zrozumieć, jakimi przesłankami kierują się polscy dystrybutorzy przy układaniu grafiku swoich premier. Debiutancki film Duncana Jonesa - wcześniej medialnie kojarzonego głównie z tym, że to syn Davida Bowiego - ponad rok czekał na dystrybucję kinową w naszym kraju (wcześniej pokazywany w 2009 r. w ramach Warszawskiego Festiwalu Filmowego), by w końcu we wrześniu 2010 r. dzięki uprzejmości Monolitha w końcu pojawić się na naszych ekranach. Ledwo dwa miesiące po spóźnionej premierze kinowej dostępny był już na DVD z logo tego samego dystrybutora. FTW?

ALE O SSO HOZI?
Sam Bell (karygodnie pominięty w nominacjach do zeszłorocznych Oskarów® Sam Rockwell) to niczym niewyróżniający się pracownik korporacji Lunar samotnie nadzorujący wydobywanie cennego gazu w zautomatyzowanych kopalniach na Księżycu. Wspomagany przez robota Gertry'ego 3000 (któremu głosu użycza bezbłędny jak zawsze Kevin Spacey) Sam przykładnie wypełnia swój trzyletni kontrakt na stacji, czas wolny poświęcając na czytanie, pojedynki szachowe z robotem i nagrywanie widelogów, które przesyła na Ziemię do utęsknionych żony i córeczki. Na kilka tygodni przed końcem kontraktu Sam ulega wypadkowi podczas próby naprawiania usterki jednej z maszyn wydobywczych. Gdy jakiś czas później budzi się w części medycznej stacji, odkrywa, że z pracownikiem, który oddelegowany został na jego stanowisko, łączy go więcej niż tylko zakres obowiązków.

FILM
Dekada pomiędzy 1971 a 1981 r. to złoty okres w amerykańskim kinie fantastycznonaukowym; wtedy to rzesza młodych filmowców zainspirowanych artystycznym sukcesem 2001: Odysei kosmicznej (1968) Stanleya Kubricka postanowiła pokazać światu ich własne wizje tego, jak może wyglądać życie na innych planetach, w efekcie czego powstały chociażby dwie najpopularniejsze kosmiczne epopeje, które po dziś dzień rozpalają wyobraźnię widzów [Gwiezdne wojny (1977) George'a Lucasa, kinowa wersja Star Treka (1979) wyreżyserowana przez Roberta Wise'a]. W tym samym czasie kręcono również dużo skromniejsze filmy SF, których centrum zainteresowania nie była skala makro i idąca za tym wystawność kosmicznego spektaklu, ale czysto ludzki, osobniczy wymiar funkcjonowania poza bezpieczną przewidywalnością ziemskiego środowiska. Filmy takie jak Silent Running (1972) Douglasa Trumbulla, Obcy - 8. pasażer Nostromo (1979) Ridleya Scotta czy brytyjski Odległy ląd (1981) Petera Hyamsa przedstawiały zwykłych ludzi próbujących sumiennie wykonywać powierzone im funkcje (kolejno: botanika eksperymentalnej stacji kosmicznej, podoficer statku transportowego, szeryfa kopalni na jednym z księżyców Jowisza) na przekór tego, czym potrafi zaskoczyć pozaziemska sceneria. Właśnie ta grupa kameralnych filmów zainspirowała Duncana Jonesa do stworzenia historii szeregowego pracownika kompanii wydobywczej i jego walki z nieludzkimi praktykami jego pracodawcy.

Zrobiony za marne 5 mln. dolarów Moon urzeka swoim pokornym podejściem do historii gatunku. Każda klatka tego skromnego filmu to wyraz szacunku tak dla swoich chwalebnych poprzedników, jak i inteligencji widza. Od czasu W stronę słońca (2007) Danny'ego Boyle'a nie było fantastycznonaukowego filmu, który tak bardzo na poważnie traktowałby naukową otoczkę całego przedsięwzięcia - czy to w aspekcie technologii przyszłości, czy tego, jak wieloletnie odosobnienie może wpłynąć na psychikę człowieka. Ilustrowany klimatyczną muzyką Clinta Mansella film debiutującego Jonesa to oczywiście żadne arcydzieło, ale swoimi atutami (inteligentny scenariusz, rewelacyjny Sam Rockwell w podwójnej roli, scenografia Tony'ego Noble) potrafi oczarować tak skutecznie, że biorąc pod uwagę filmy SF z 2009 r., wypada postawić go na równi z kosztującym czterdzieści siedem razy tyle Avatarem Jamesa Camerona.
Plus ukłony dla Kevina Spacey za nietypową rolę robota będącego zmyślną antytezą HALa 9000 z 2001: Odysei kosmicznej Kubricka. Nie każdy aktor tej klasy ma w sobie na tyle dystansu, żeby z wyczuciem zagrać coś, co niebezpiecznie przypomina przerośniętą drukarkę.

Aktorstwo metodą Stanisławskiego: do roli Gertry'ego 3000 Kevin Spacey przytył o dwadzieścia kilo scalaków, plastiku i LCD.


OBRAZ/DŹWIĘK
Obraz: standardowy format 16:9. Transfer znośny, bez fajerwerków. Czekamy na polską wersję Blu-ray.

Dźwięk: wersja oryginalna w Dolby Digital 5.1 i polski lektor (Marcin Leśniewski) w tym samym formacie.

DODATKI
  • Jak powstawał film – ponad jedenaście minut całkiem wnikliwego making of.
  • Zwiastun

CZYLI WARTO?

Płacąc poniżej czterdziestu złotych, dostajemy jeden z najważniejszych filmów SF pierwszej dekady XXI w., w dodatku całkiem znośnie wydany. Kino fantastycznonaukowe nie musi podchodzić każdemu, ale filmy takie jak Moon udowadniają, że robiąc dobry użytek z tego niedocenianego gatunku, da się powiedzieć o człowieku dużo więcej niż zdają się to sugerować niemiłosiernie rozbuchane ostatnie filmy George'a Lucasa, Ronalda Emmericha czy Michaela Baya.

FILM

(2 x KLAPS! = całkiem dobry film)

DVD

(2 x KLAPS! = całkiem dobre DVD)

KLAPS ZBIORCZY

(2 x KLAPS! = całkiem dobry zakup)

FADE OUT: Kila słów od reżysera na temat historii powstawania jego pełnometrażowego debiutu:



Źródła: materiały dystrybutora, YouTube

2 komentarze:

  1. Przyprawiłeś mnie pierwszy raz o szok dla mego systemu... syn Davida Bowiego?! To się do prasy nadaje! Nic nie wiedziałem. A wszystko się zgadza. Do tego jeszcze Canal+ wyświetlił film na początku grudnia. Nie wiedziałem nawet, że wreszcie poszedł w tym tamtym roku w kinach. Mi jeszcze podczas seansu latało po głowie "Dark Star" Carpentera - może i komedia, ale i komputer i alienacja i wzniosłym zawiało na koniec. A w "Stronę słońca" minimalnie lepszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rzeczywiście "Dark Star" miała coś z tego klimatu. Swoją drogą to zdrowo pojechany film - najlepszy był obcy w kształcie pomidora;)

    OdpowiedzUsuń