piątek, 4 lutego 2011

[SZYBKI KLAPS!] SKYLINE


(Skyline)
USA, 2010, 94 min.
Reżyseria: Colin Strause, Greg Strause
Dystrybucja: Vision

Colin i Greg Strause - czy te nazwiska się z czymś kojarzą? Hmm, coś mi świta... chyba jest taki duet speców od efektów specjalnych, ale nie pamiętam, żeby mieli za sobą jakąś pełnometrażową reżyserską robotę... Hej, chwila, czy to nie oni swego czasu dokonali niemożliwego, kręcąc kontynuację serii Obcy kontra Predator gorszą od części reżyserowanej przez Paula W. S. Andersona? Szybki przeszper na IMDb i jest odpowiedź: tak, przy okazji Skyline (punkty dla dystrybutora za finezyjne tłumaczenie tytułu) mamy do czynienia z wielkim powrotem niesławnych braci na reżyserskie stołki, w kolejnym podejściu do tematu inwazji obcych na ziemskie terytoria. Ale skoro zwiastun sugeruje, że większa część filmu to komputerowe efekty, chyba tym razem nie powinno być aż tak źle (w końcu to ich własne poletko).

Nowojorski grafik Jarrod (Eric Balfour) i jego dziewczyna Elaine (Scottie Thompson) przylatują do Los Angeles na urodziny przyjaciela Jarroda, Terry'ego (Donald Faison). Goszcząc w jego apartamencie na szczycie luksusowego apartamentowca, oboje poznają wiecznie niezadowoloną partnerkę Terry'ego, Candice (Brittany Daniel) i jego młodą asystentkę Denise (Crystal Reed). W trakcie urodzin jubilat składa Jarrodowi propozycję współpracy, która wiązałaby się z przenosinami dwudziestokilkuletniego bohatera do Los Angeles. W tym samym czasie Elaine próbuje pogodzić się z faktem, że w przeciągu dziewięciu miesięcy oboje zostaną rodzicami (o czym jeszcze nie poinformowała Jarroda). Gdy oboje biją się z myślami, jak najlepiej przekazać ukochanej osobie niełatwe do przetrawienia informacje, nocne miasto zaczynają rozświetlać tajemnicze niebieskie światła.

W swoim nowym filmie bracia Strause próbują pożenić widowiskowość Dnia Niepodległości (1996) Emmericha z wrażeniem naoczności tak dobrze uchwyconym w Projekcie: Monster (2008) Reevsa, i po raz kolejny wychodzi im to bokiem. Z telewizyjnym scenariuszem pod pachą (autorstwa debiutantów Joshuy Cordesa i Liama O'Donnella) i taką też obsadą przed kamerą (tak, nazwiska tych aktorów też mi nic nie mówią), reżyserski duet próbuje sklecić ze scen żywcem skopiowanych z ww. filmów w miarę składną całość, ale do postmodernistycznej finezji znanego z podobnych zabiegów Tarantino dalej im niż mi do profesury z fizyki kwantowej. Wszystko w Skyline jest tak odtwórcze, że aż dziwi fakt, że film zdobył kinowego dystrybutora, zamiast od razu powędrować na półki sklepów. Nawet na polu efektów specjalnych nie dostajemy niczego, czego nie widzielibyśmy wcześniej w tego typu produkcjach (a mało oryginalnie zaprojektowani obcy niebezpiecznie przypominają połączenie stworów z Wojny światów z mątwami z Matriksa). Gwoździem do trumny jest zakończenie, które - choć zaskakuje - jednocześnie sugeruje, że na którymś etapie scenariusza twórcy mieli w głowie całkiem inny film, z którego ostała się już tylko końcówka.

Skyline jest trochę jak te niemieckie telewizyjne filmy katastroficzne, którymi czasem raczy nas TVN - z tą drobną różnicą, że tamte można z przekąsem obejrzeć dla czystej przyjemności naśmiewania się z niepoważnego filmu (branego całkiem na poważnie przez ludzi zaangażowanych w jego produkcję); niestety w nowym filmie braci Strause nic nie jest tak całkiem przegięte, żeby można się było gromko zeń naśmiewać, ani na tyle absorbujące, żeby chociaż z minimalną uwagą śledzić perypetie grupki rozhisteryzowanych, całkiem kartonowych postaci atakowanych przez wytwory wyobraźni goniących w piętkę speców od rzeźbienia w pikselach.

Dziewięćdziesiąt cztery minuty nigdy nie trwały tak długo.


(4 x KLAPS! = słaby film)

Źródła: materiały dystrybutora, YouTube

2 komentarze:

  1. Filmu nie widzialem i nie zamierzam, ale kommentary o Niemieckich filmach katastroficznych wstrzasnely mna do takiego stopnia ze chcialbym zakomunikowac, o powstaniu arcydziela porownywalnego tylko z "Tramwajem zwanym porzadaniem", chilli "Das Hindenbung". Wiec wszystko wskazuje na to ze w najblizszym czasie zmartwychstaly Marlon Brando grajacy a polisch-ammerican, bedzie podziwiany takze na antenie TVN...

    -Pietia Nedwedia

    OdpowiedzUsuń
  2. "Das RTL event movie mit eine Welt Premiere! Das grösste Luftschiff aller Zeiten!" - pierwsza część historii podniebnego Titanika z esesmanami wstrząśnie niemiecką widownią już jutro (06.02) o 20.15 (z niecierpliwością czekamy na relację tych, którzy mają u siebie RTL)!

    OdpowiedzUsuń