poniedziałek, 9 września 2013

[SŁOWA, SŁOWA, SŁOWA] SIERPIEŃ 2013


Przez ostatnich kilka tygodni rzeczywistość dokręcała KLAPS!owi przysłowiową śrubkę, testując wytrzymałość na przeciążenie obowiązkami - stąd ta znikoma aktywność na blogu i fanpejdżach (z Twitterem włącznie). Remonty, przeprowadzki, buszowanie po Ikei, skręcanie mebli, a w przerwach pisanie pracy na zakończenie kolejnych niepotrzebnych studiów, czyli ogólnie rzecz biorąc przyjemności osobliwe jak maraton filmów Uwego Bolla. A że czasochłonne to wszystko strasznie, trzeba było wybierać - albo kino i blogi, albo wypełnianie obowiązków pana domu. Co więcej, proces ten coś nie chce się skończyć (dzisiaj np. robimy szafy wnękowe) i kto wie, ile jeszcze potrwa ta wymuszona separacja z filmowym blogowaniem. Chociaż tyle, że pomiędzy dokręcaniem zawiasów a kupowaniem sedesu znalazło się chwilę na jakiś film, ale ostrzegam, że lista słów, słów słów za sierpień tak uboga, że aż wstyd postować. Zresztą zobaczcie sami. 


WOLVERINE/2013/Mangold. Ciąg dalszy filmowej złej passy najpopularniejszego członka X-Men. Japonia intryguje, scenariusz - niekoniecznie.
(3 x KLAPS! = przeciętny film)
FRANCES HA/2013/Baumbach i Gerwig próbują uchwycić dzisiejszy Nowy Jork. Ciekawa przestrzeń na skrzyżowaniu NY W. Allena i L. Dunham.
(2 x KLAPS! = całkiem dobry film)
R.I.P.D. AGENCI Z ZAŚWIATÓW/2013/Schwentke, po RED, ekranizuje kolejny komiks. Takie tam powidoki MIB + niewyraźny Jeff Bridges.
(3 x KLAPS! = przeciętny film)
BYZANTIUM/2013/Jordan wraca do gotyku, przywracając wampirycznemu romansowi godność po latach sagi Zmierzch. Uczta dla oka i ucha.

(1,5 x KLAPS! = bardzo dobry film)

MILLEROWIE/2013/Thurber. Reżyser Dodgeball powraca z kolejną głupawą komedią. Dzięki obsadzie - śmieszną jak mało która w tym roku.

(2 x KLAPS! = całkiem dobry film)




*[SŁOWA, SŁOWA, SŁOWA] to comiesięczne zestawienia publikowanych na Twitterze mini-recenzji. Cykl swego czasu zainspirowała reżyser Barbara Białowąs, oskarżając krytyka Michała Walkiewicza o wodolejstwo i gołosłowie w recenzji jej wiekopomnego dzieła - Big LoveStąd recenzencka ekonomia - maksimum treści w śmiesznych stu czterdziestu znakach.

Źródła: materiały dystrybutorów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz