Nigdy nie byłem na Wyspach Wielkanocnych, ale dam sobie uciąć czyjąś rękę, że jej mieszkańcy nie spędzają tych kilku dni na radosnym obżarstwie prowadzącym do zatrucia pokarmowego - jak zwykło się to robić na naszej szerokości geograficznej.
W mojej rodzinie przy wielkanocnym stole istnieją dwa tematy wśród biesiadników z wolna nabierających twarzowego zielonego koloru: pierwszy to jedzenie, drugi - "no ale wy to jedzcie!" W tym roku - ze względu na artystyczne niespełnienie proboszczów niektórych parafii - dojdzie pewnie trzeci, ale im mniej o tych subtelnie symbolicznych instalacjach, tym lepiej dla nas wszystkich.
Tradycyjnie przez Święta nie będzie czasu, żeby odwiedzić kino, ale może chociaż uda się jednym okiem obejrzeć coś w telewizji (drugie w tym samym czasie będzie wspomagać narząd mowy w podtrzymywaniu kontaktu z członkiem rodziny, który - niefortunnie usadzony na linii wzrok-ekran - akurat poczuł potrzebę opowiedzenia historii swojego życia). A w tym roku jest w czym wybierać: Prawdziwe męstwo (1969) Henry'ego Hathawaya, Wallace i Gromit: Klątwa królika (2005) Nicka Parka i Steve'a Boksa, Coś (1982) Johna Carpentera, Śniadanie u Tiffany'ego (1961) Blake'a Edwardsa, Jeszcze dalej niż Północ (2008) Dany'ego Boona czy Nikita (1990) Luka Bessona. Na Wielkanoc życzę więc dobrze podzielnej uwagi, silnej wątroby i wyrozumiałości zarówno dla poczucia humoru członków rodziny, jak i subtelnego wyczucia speców odpowiedzialnych za długość bloków reklamowych.
Podziękowania dla Rachel Arnold Sager za grafikę na czasie.
http://s393.photobucket.com/albums/pp18/disciplined-chaos/Motivational%20posters/?action=view¤t=Blasphemy.jpg&newest=1
OdpowiedzUsuńMocne!
OdpowiedzUsuńTo zresztą też: http://1.bp.blogspot.com/_2ZXSsLYde8U/TJZLNTifmNI/AAAAAAAADdw/0-iE0rhATDA/s1600/darth-vader-blasphemy.jpg