Stany Zjed./Wlk. Brytania, 2013, 112 min.
Reż. Alan Taylor
Dystrybucja: UIP
Pierwszy Thor udał się Marvelowi zaskakująco dobrze - biorąc pod uwagę tempo, w jakim powstawała ta obligatoryjna rozbiegówka przed Avengers. Niemała w tym zasługa zaprawionego w bojach Kennetha Branagha, który dzierżąc ster tej produkcji, zapewnił jej satysfakcjonującą jakość, dodatkowo dbając, by pałacowe przewroty w Asgardzie pobrzmiewały nutą najlepszych elżbietańskich dramatów. Gdy po świetnie przyjętych Avengersach Jossa Whedona okazało zię, że na reżysera drugiego Thora studio wybrało mniej doświadczonego twórcę, można było mieć obawy, że dostaniemy typowy hollywoodzki sequel, zrobiony bardziej przez producentów niż człowieka z własną wizją. Ku uciesze nas wszystkich obawy te okazały się niepełnione.
Thor Alana Taylora (Gra o tron, Rodzina Soprano) nie jest tak dobry jak część Brangaha – jest on zwyczajnie lepszy. I jako opowieść, i jako kinowe widowisko. Dzieje się więcej i ciekawiej (choć czasami logika trzeszczy), akcja jest bardziej spektakularna, stawki, o które walczą bohaterowie - wyższe, a wszystko bezbłędnie sfotografowane, zmontowane i zagrane. Powracają wszyscy znajomi z pierwszej części, jednak tym razem czuć miedzy nimi i większą chemię (a tym samym bardziej autentyczne wzajemne relacje), a sami bohaterowie w tę historię międzywymiarowej wojny z Malekithem (Christopher Eccleston) wkomponowani są w sposób niewymuszony (co nie zawsze było prawdą w pierwszej odsłonie). Dobrze, że miłość fandomu dla Lokiego została zauważona przez producentów, dzięki czemu Toma Hiddlestona na ekranie jest dokładnie tyle, ile trzeba, by historia miała ręce i nogi, a fani pozostali ukontentowani. Zobaczyć, jak Loki naigrywa się z Kapitana Ameryki - bezcenne.
Ogólnie wzajemny stosunek akcji do dramatu do humoru w Mrocznym świecie jest wzorcowy i swoim idealnym wręcz wyważeniem przywodzi na myśl najlepsze filmy Kina Nowej Przygody (Epizod IV: Nowa nadzieja, Poszukiwacze zaginionej Arki, Goonies, a przede wszystkim Willow). Analogii z Gwiezdnymi wojnami jest więcej, bo z tym całym wymieszaniem fantasy (bogowie, zbroje, królewskie dwory) i SF (statki kosmiczne, broń przypominająca laserową itp.), przełączaniem się pomiędzy kolejnymi malowniczymi lokacjami i Natalie Portman przechadzającą się po krużgankach Asgardu (niczym królowa Amidala po Naboo), Mroczny świat rzeczywiście przypomina jeden z prequeli Star Wars (co wcześniej zauważył już Michał Kaczon) – z tą drobną różnicą, że pozbawiony przyciężkawej ręki George’a Lucasa. Analogię wzmacnia świetna muzyka Briana Tylera, który niejedną pompatyczną ścieżkę Johna Williamsa wysłuchał, i tutaj daje popis tego, jak dobrą inspirację przekuć w coś, co pobrzmiewa znanym echem, jednak jest w pełni własne (i świetnie ilustruje poszczególne sceny).
Kiedy pierwszy Thor wchodził na ekrany, dosyć sceptycznie podchodziłem do tego, co wówczas robił Marvel, zarzucając studiu kierowanie się wyłącznie zyskiem w wypluwaniu z siebie przed Avengersami kolejnych naprędce skleconych produkcji. Dziś - po trzech ostatnich filmach – wyraźnie widzę, że nie miałem racji, bo pieniądz pieniądzem, ale jakość rozrywki, za którą Marvel każe płacić swoim fanom, trzyma poziom tak dobry, że próżno szukać większych mankamentów. Trudno powiedzieć, czy to wpływ włodarzy Disneya, którzy przejęli studio pod koniec 2009 r., czy talent Kevina Feige’a, który ten cały galimatias nadzoruje, ale jedno jest pewne: seria Marvela powoli staje się tak znaczącym i ważnym popkulturowym artefaktem jak swego czasu Gwiezdne wojny, Władca pierścieni czy Harry Potter. Kiedy kilka lat temu do tego samego statusu aspirowała bzdurna Saga Zmierzch, oburzenie prawdziwych kinomanów było jak najbardziej na miejscu. Z filmami Marvela takimi jak ten, pozostaje się cieszyć, że oto kolejne pokolenie młodych ludzi dorasta z niegłupią serią, która będzie im się dobrze kojarzyć do końca ich dni.
(1,5 x KLAPS! = bardzo dobry film)
Źródła: materiały dystrybutora, Seriale, filmy, muzyka
bylam dwa razy, a jak wyjdzie na DVD to też kupie :)
OdpowiedzUsuńRównież byłem i mnie osobiście film powalił :) Świetny - chętnie wybiorę się ponownie.
OdpowiedzUsuń