W ciągu ostatnich kilku dni tyle razy widziałem telewizyjną reklamę Jacka Stronga (tę, w której Maja Ostaszewska histerycznie wykrzykuje do filmowego męża: "Pytam się, od kiedy masz kochankę!"), że jak w filmie okaże się, że płk. Kukliński rzeczonej kochanki nie miał (takiej oprócz Ojczyzny, ma się rozumieć), to chyba pozwę dystrybutora o reklamę niezgodną z produktem.
Swoją drogą, w kwestii wiarołomstwa dwudziesto- i trzydziestolatków czasy mocno się zmieniły w ostatniej dekadzie: kiedyś, gdy facet późno wracał do domu i wydawał się lekko nieobecny, na 99% oznaczało to, że ma kogoś na boku; dziś często-gęsto nasze drugie połówki "zdradzane" bywają nie z kobietami z krwi i kości, ale z typowymi pasjami współczesnych mężczyzn: napieprzaniem w gry po sieci, poceniem się na siłowni, siatkówce czy innym crossficie, nałogowym oglądaniem seriali, ustawicznym samodokształcaniem się czy - o zgrozo - blogowaniem o którymkolwiek z tych zainteresowań.
Kobieta z natury lubi być adorowana, a im dalej w związek, tym paradoksalnie potrzeba ta staje się u niej coraz bardziej paląca. Pomyślałby kto, że skoro dwoje ludzi jest już ze sobą długie lata, niejedno razem przeszli i znają się jak łyse konie, to może pójść w odstawkę ta cała romantyczna dziecinada rytuałów związanych ze zdobywaniem partnerki. Gdzie tam! Szczególnie dzisiaj, kiedy czas spędzony w serwisach społecznościowych powoli staje się głównym powodem rozwodów, swoje zainteresowanie drugą połówką trzeba okazywać częściej niż zwykle. Potrzeba lepszego magika, żeby dwudziestoczterogodzinne dbanie o związek pogodzić z tym, co ty sam chciałbyś robić w kwestii własnych zainteresowań.
Tak mnie naszło na te rozważania, bo dużo ostatnio rozmawiam o tym z małżonką mą ukochaną, a i znam kilka przypadków, kiedy rozwój osobisty i pasje tak bardzo kłóciły się z potrzebami związku, że nikt na tym dobrze nie wyszedł (obiecujące pary koniec końców przestawały być razem, a czasochłonne hobby, które je podzieliło, zostawały po wsze czasy obarczone poczuciem winy).
Jak w takim razie poradzić sobie z taką sytuacją? Co zrobić, żeby w związku dwojga ludzi zaspokoić podstawowe potrzeby partnera, jednocześnie zachowując trochę przestrzeni na własne hobby? Good news, everyone: recepty na to nie ma. Każdy przypadek jest inny i wszyscy musimy poradzić sobie z tym problemem sami - zgodnie z tym, u boku kogo wybraliśmy życie i tego jak kształtują się potrzeby w naszym związku. Jedno jest pewne: bez kompromisu nic się nie wskóra, a o sytuacji, kiedy na rozwiązaniu problemu nikt nie jest stratny, można zapomnieć już na wstępie.
Przykład z własnego podwórka za ostatni miesiąc: w domu żona-młoda matka, kilkumiesięczne dziecko, góra mebli do skręcenia, chrzciny, choroby, kredyty i rachunki, poza domem spiętrzające się obowiązki pracownicze, a na końcu tej listy mnóstwo filmów do obejrzenia i opisania - tak zaległych, jak i premier (o serialach nie wspominając). Wiadomo, że rodzina i praca najważniejsze (jedno umożliwia istnienie drugiego), ale zachodu przy nich tyle, że dnia nie starcza. Do tego dochodzi wcześniej wspomniana praca nad związkiem, więc jak to wszystko pogodzić z pisaniem o filmach?
Ano rzeczywistość taka, że ostatnimi czasy oglądam i piszę prawie wyłącznie o krótszych formach (stąd te wszystkie oftopiki w styczniu), a robię to głównie w... transporcie miejskim (droga do/z pracy długa, a żeby napisać kilka zdań o ciekawej reklamie, appka YouTube'a i najprostszy notatnik na smartfonie w zupełności wystarczą). Później przerzucam to na desktopowego Bloggera (nie korzystajcie czasem z mobilnej wersji tej aplikacji, bo to syf straszliwy), a późną nocą edytuję formatowanie i kończę notkę (o takiej nieludzkiej godz. powstał np. ten wpis). A jak raz na ruski rok los się do mnie uśmiechnie i mamy z kim zostawić dziecko, to film z małżonką wybieramy taki, żebym i ja obejrzał to bez wkurwu, a i żona była usatysfakcjonowana.
Stąd też styczniowych tweet-recenzji aż 2 (słownie: DWIE) i to takich a nie innych filmów:
BLUE JASMINE/2013/Allen pracuje z C. Blanchett, kręci najlepszy film od czasu "Match Point". Ogladać z "Wilkiem z Wall Street". 1,5xKLAPS!
— KLAPS! (@KLAPSblog) styczeń 28, 2014
CZAS NA MIŁOŚĆ/2013/Curtis znów redefiniuje standardy komedii rom., eksperymentując z elementami SF.Szału nie ma, ale ma to wdzięk. 2xKLAPS!
— KLAPS! (@KLAPSblog) styczeń 28, 2014
Tak więc kompromisy, kompromisy i jeszcze raz kompromisy. Czy dobrze mi z tym, że nie mam kiedy obejrzeć na czas tych wszystkich Jacków Ryanów, Nimfomanek i Zniewolonych? Pewnie, że nie. Ale dawno już nauczyłem się tego, że w życiu nie można mieć wszystkiego (bo jeżeli ty sam chcesz mieć więcej, ktoś z twojego otoczenia na pewno na tym straci). Trzeba priorytetyzować, inaczej się nie da. W końcu doba ma tylko 24 godziny.
*[SŁOWA, SŁOWA, SŁOWA] to comiesięczne zestawienia publikowanych na Twitterze mini-recenzji. Cykl swego czasu zainspirowała reżyser Barbara Białowąs, oskarżając krytyka Michała Walkiewicza o wodolejstwo i gołosłowie w recenzji jej wiekopomnego dzieła - Big Love. Stąd recenzencka ekonomia - maksimum treści w śmiesznych stu czterdziestu znakach.
Źródła: Twitter, YouTube, Huffington Post, Google Play
Przez chwile mialem wrazenie ze czytam kacik porad dla mlodych malzenstw. All in all, bardzo fajny artykul:)
OdpowiedzUsuńJakie życie, taki blog ;) Dzięki za miłe słowa - w najbliższych dniach będę zbierał sugestie czytelników a propos tego, czego na blogu brakuje, więc będzie można też napisać, co już takie fajne nie jest.
Usuń21 year-old Electrical Engineer Glennie Pullin, hailing from Brandon enjoys watching movies like Comanche Territory (Territorio comanche) and Jigsaw puzzles. Took a trip to Tsingy de Bemaraha Strict Nature Reserve and drives a Bugatti Royale Kellner Coupe. znajdz te informacje tutaj
OdpowiedzUsuń49 yr old Dental Hygienist Standford Fishpoole, hailing from Owen Sound enjoys watching movies like "Christmas Toy, The" and Skimboarding. Took a trip to Humayun's Tomb and drives a Oldsmobile F-88. dodatkowe wskazowki
OdpowiedzUsuńrozwod dobry adwokat rzeszow
OdpowiedzUsuń