czwartek, 6 lutego 2014

[SŁOWA, SŁOWA, SŁOWA] STYCZEŃ 2014


W ciągu ostatnich kilku dni tyle razy widziałem telewizyjną reklamę Jacka Stronga (, w której Maja Ostaszewska histerycznie wykrzykuje do filmowego męża: "Pytam się, od kiedy masz kochankę!"), że jak w filmie okaże się, że płk. Kukliński rzeczonej kochanki nie miał (takiej oprócz Ojczyzny, ma się rozumieć), to chyba pozwę dystrybutora o reklamę niezgodną z produktem. 

Swoją drogą, w kwestii wiarołomstwa dwudziesto- i trzydziestolatków czasy mocno się zmieniły w ostatniej dekadzie: kiedyś, gdy facet późno wracał do domu i wydawał się lekko nieobecny, na 99% oznaczało to, że ma kogoś na boku; dziś często-gęsto nasze drugie połówki "zdradzane" bywają nie z kobietami z krwi i kości, ale z typowymi pasjami współczesnych mężczyzn: napieprzaniem w gry po sieci, poceniem się na siłowni, siatkówce czy innym crossficie, nałogowym oglądaniem seriali, ustawicznym samodokształcaniem się czy - o zgrozo - blogowaniem o którymkolwiek z tych zainteresowań.

Kobieta z natury lubi być adorowana, a im dalej w związek, tym paradoksalnie potrzeba ta staje się u niej coraz bardziej paląca. Pomyślałby kto, że skoro dwoje ludzi jest już ze sobą długie lata, niejedno razem przeszli i znają się jak łyse konie, to może pójść w odstawkę ta cała romantyczna dziecinada rytuałów związanych ze zdobywaniem partnerki. Gdzie tam! Szczególnie dzisiaj, kiedy czas spędzony w serwisach społecznościowych powoli staje się głównym powodem rozwodów, swoje zainteresowanie drugą połówką trzeba okazywać częściej niż zwykle. Potrzeba lepszego magika, żeby dwudziestoczterogodzinne dbanie o związek pogodzić z tym, co ty sam chciałbyś robić w kwestii własnych zainteresowań.

Tak mnie naszło na te rozważania, bo dużo ostatnio rozmawiam o tym z małżonką mą ukochaną, a i znam kilka przypadków, kiedy rozwój osobisty i pasje tak bardzo kłóciły się z potrzebami związku, że nikt na tym dobrze nie wyszedł (obiecujące pary koniec końców przestawały być razem, a czasochłonne hobby, które je podzieliło, zostawały po wsze czasy obarczone poczuciem winy). 

Jak w takim razie poradzić sobie z taką sytuacją? Co zrobić, żeby w związku dwojga ludzi zaspokoić podstawowe potrzeby partnera, jednocześnie zachowując trochę przestrzeni na własne hobby? Good news, everyone: recepty na to nie ma. Każdy przypadek jest inny i wszyscy musimy poradzić sobie z tym problemem sami - zgodnie z tym, u boku kogo wybraliśmy życie i tego jak kształtują się potrzeby w naszym związku. Jedno jest pewne: bez kompromisu nic się nie wskóra, a o sytuacji, kiedy na rozwiązaniu problemu nikt nie jest stratny, można zapomnieć już na wstępie.

Przykład z własnego podwórka za ostatni miesiąc: w domu żona-młoda matka, kilkumiesięczne dziecko, góra mebli do skręcenia, chrzciny, choroby, kredyty i rachunki, poza domem spiętrzające się obowiązki pracownicze, a na końcu tej listy mnóstwo filmów do obejrzenia i opisania - tak zaległych, jak i premier (o serialach nie wspominając). Wiadomo, że rodzina i praca najważniejsze (jedno umożliwia istnienie drugiego), ale zachodu przy nich tyle, że dnia nie starcza. Do tego dochodzi wcześniej wspomniana praca nad związkiem, więc jak to wszystko pogodzić z pisaniem o filmach?

Ano rzeczywistość taka, że ostatnimi czasy oglądam i piszę prawie wyłącznie o krótszych formach (stąd te wszystkie oftopiki w styczniu), a robię to głównie w... transporcie miejskim (droga do/z pracy długa, a żeby napisać kilka zdań o ciekawej reklamie, appka YouTube'a i najprostszy notatnik na smartfonie w zupełności wystarczą). Później przerzucam to na desktopowego Bloggera (nie korzystajcie czasem z mobilnej wersji tej aplikacji, bo to syf straszliwy), a późną nocą edytuję formatowanie i kończę notkę (o takiej nieludzkiej godz. powstał np. ten wpis). A jak raz na ruski rok los się do mnie uśmiechnie i mamy z kim zostawić dziecko, to film z małżonką wybieramy taki, żebym i ja obejrzał to bez wkurwu, a i żona była usatysfakcjonowana. 

Stąd też styczniowych tweet-recenzji aż 2 (słownie: DWIE) i to takich a nie innych filmów:


Tak więc kompromisy, kompromisy i jeszcze raz kompromisy. Czy dobrze mi z tym, że nie mam kiedy obejrzeć na czas tych wszystkich Jacków RyanówNimfomanek i Zniewolonych? Pewnie, że nie. Ale dawno już nauczyłem się tego, że w życiu nie można mieć wszystkiego (bo jeżeli ty sam chcesz mieć więcej, ktoś z twojego otoczenia na pewno na tym straci). Trzeba priorytetyzować, inaczej się nie da. W końcu doba ma tylko 24 godziny.

*[SŁOWA, SŁOWA, SŁOWA] to comiesięczne zestawienia publikowanych na Twitterze mini-recenzji. Cykl swego czasu zainspirowała reżyser Barbara Białowąs, oskarżając krytyka Michała Walkiewicza o wodolejstwo i gołosłowie w recenzji jej wiekopomnego dzieła - Big LoveStąd recenzencka ekonomia - maksimum treści w śmiesznych stu czterdziestu znakach.

Źródła: Twitter, YouTube, Huffington Post, Google Play

5 komentarzy:

  1. Przez chwile mialem wrazenie ze czytam kacik porad dla mlodych malzenstw. All in all, bardzo fajny artykul:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie życie, taki blog ;) Dzięki za miłe słowa - w najbliższych dniach będę zbierał sugestie czytelników a propos tego, czego na blogu brakuje, więc będzie można też napisać, co już takie fajne nie jest.

      Usuń
  2. 21 year-old Electrical Engineer Glennie Pullin, hailing from Brandon enjoys watching movies like Comanche Territory (Territorio comanche) and Jigsaw puzzles. Took a trip to Tsingy de Bemaraha Strict Nature Reserve and drives a Bugatti Royale Kellner Coupe. znajdz te informacje tutaj

    OdpowiedzUsuń
  3. 49 yr old Dental Hygienist Standford Fishpoole, hailing from Owen Sound enjoys watching movies like "Christmas Toy, The" and Skimboarding. Took a trip to Humayun's Tomb and drives a Oldsmobile F-88. dodatkowe wskazowki

    OdpowiedzUsuń