sobota, 11 stycznia 2014

20 NAJLEPSZYCH FILMÓW 2013 R. (CZ. I)


Podsumowania filmowego roku to dość problematyczna kwestia w naszym kraju. Bo jeżeli brać pod uwagę tylko to, co polscy dystrybutorzy w 2013 r. dostarczyli do kin i na rynek DVD/BR, to wyjdzie nam, że a) część podsumowania to tak naprawdę filmy z 2012 r., b) najważniejszych obrazów 2013 r. nijak w Polsce nie dało się obejrzeć (albo w ogóle nie trafiły do oferty dystrybutorów, albo trafią do nas dopiero w 2014 r.). Taka nasza smutna rzeczywistość i nie ma za bardzo jak tego obejść na potrzeby podsumowania zawierającego filmy z oficjalną dystrybucją w Polsce. Z tego też powodu do listy dwudziestu najciekawszych propozycji minionego roku dołączyłem także kilka tytułów, które co prawda nie trafiły do kin ani na DVD, ale można było je zobaczyć na polskich festiwalach.

Ogólnie z podsumowaniem minionego roku mam problem (nie tylko czasowy - ze względu na bycie świeżo upieczonym tatą). Jak pozbierałem filmy, które w 2013 r. rzeczywiście zrobiły na mnie wrażenie, to wyszło mi ponad 30. Jeżeli chcielibyście poznać też trzecią dziesiątkę, napiszcie o tym w komentarzu, a dzisiaj zaczynamy odliczanie od miejsca 20.





20 >>>> IRON MAN 3 (reż. Shane Black, dystr. Disney)

Wybranie Shane'a Blacka głównodowodzącym powrotu postaci odgrywanej przez Roberta Downey Jr. było najlepszą rzeczą, jaką Marvel mógł zrobić po Iron Manie 2. Obaj panowie lubią ze sobą pracować, dialogi scenarzysty w ustach Downeya Jr. brzmią naturalnie, a i sam aktor wobec Blacka ma pewien dług wdzięczności, bo to właśnie scenarzysta Zabójczej broni Ostatniego skauta zapoczątkował jego powrót do świata żywych, obsadzając go osiem lat temu w policyjnej komedii Kiss Kiss Bang Bang.
Te bliskie relacje i wynikające z nich zaufanie widać w Iron Manie 3 jak na dłoni: podczas gdy w poprzednim filmie Downey Jr. jako inżynier-megaloman-playboy niebezpiecznie zbliżał się do autoparodii, prowadzony przez Blacka ma możliwość poszerzyć emocjonalne spektrum, w którym porusza się jego postać (nowy Tony Stark ma napady stanów lękowych i staje się coraz bardziej świadomy swojego uzależnienia od technologii), a i scenariusz - współpisany przez reżysera - pozwala bohaterowi na nowo udowodnić sobie i nam swoją wartość, kiedy Stark zmuszony jest improwizować, będąc pozbawionym arsenału nowoczesnych gadżetów.
Całość recenzji tutaj.

19 >>>> DROGÓWKA (reż. Wojtek Smarzowski, dystr. Next Film)

Pierwsza rzecz, która uderza widza w Drogówce to nie obraz do cna skorumpowanych stróżów prawa (znając filmografię Wojtka Smarzowskiego, nie można było spodziewać się innego portretu), a niekonwencjonalne narzędzia, jakimi ten obraz próbuje odmalować. Od samego początku reżyser wraz z autorem zdjęć Piotrem Sobocińskim Juniorem atakują nas agresywnie pociętym zapisem z nośników tak różnych jak kamery przemysłowe, aparaty fotograficzne i telefony komórkowe  (ma to o tyle znaczenie, że właśnie dane na kartach SD będą kluczem do kryminalnej intrygi snutej wokół pracowników tytułowego wydziału jednej z warszawskich komend). Te precyzyjnie zmontowane przez Pawła Laskowskiego zbitki obrazów przedstawiają materiały z zatrzymań, przesłuchań, lecz także wspólne libacje i nocne eskapady po stołecznych burdelach, którym ochoczo oddają się policjanci; dzięki tym kilkunastu minutom żonglerki wizualną informacją jesteśmy w stanie poznać - nim film właściwy ruszy z kopyta - kto na komendzie jest głównym łapówkarzem (Marcin Dorociński), kto seksoholikiem (Arkadiusz Jakubik), kto zadeklarowanym rasistą (Eryk Lubos), a kto jako jedyny nie bierze do kieszeni (Bartłomiej Topa). To właśnie ten ostatni poprowadzi nas po korupcyjnych kręgach Polski klasy A widzianej oczami Smarzowskiego.
Całość recenzji tutaj.

18 >>>> MIŁOŚĆ (reż. Filip Dzierżawski, dystr. Agora)

W 2013 r. obrodziło w kinach dobrymi polskimi tutułami, a jednym z najlepszych okazał się muzyczny dokument. Filip Dzierżawski, reżyser teledysków zbliżony do trójmiejskiej bohemy, postanowił opowiedzieć historię Miłości - legendy anarchizującej odmiany jazzu (przez samych muzyków swego czasu ochrzczonej yassem), która zapoczątkowała muzyczne kariery Tymona Tymńskiego, Mikołaja Trzaski i Leszka Możdżera. Punktem wyjścia do filmu jest reaktywacja zespołu na potrzeby występu na OFF Festiwalu 2008. Przez 92 min. Dzierżawski podpatruje boczących się na siebie niegdysiejszych przyjaciół, przeplatając pełne niezdrowego napięcia próby opowieścią o niełatwej historii zespołu. Kto by pomyślał, że z dokumentu muzycznego da się wykrzesać tyle dramatyzmu i prawdy o tym, jak ideały młodości z wiekiem przestają mieć dla nas znaczenie.

17>>>> HISTORIE RODZINNE (reż. Sarah Polley, dystr. Gutek Film)

Kanadyjka Sarah Polley - dziś bardziej za kamerą niż przed nią - po dwóch fabułach (Away from Her, Take This Waltz) postanowiła nakręcić film dokumentalny. Zdziwi się jednak ten, kto po wycieczce Polley w świat dokumentu spodziewać się będzie tematyki innej niż ta zaprezentowana w jej poprzednich filmach. Tutaj w centrum uwagi podobnie są pytania o trwałość uczuć i sensowność przyrzekania sobie miłości na całe życie - z tą różnicą, że analizowane na żywym przykładzie małżeństwa jej własnych rodziców. Im mniej o filmie się wie, tym lepiej się ogląda, więc o jego treści więcej pisać nie wypada; jedno jest pewne: motywy przewijające się przez twórczość Polley mają źródło w historii jej własnej rodziny - historii, którą każdy z członków pamięta nieco inaczej.



16 >>>> UCIEKINIER (reż. Jeff Nichols, dystr. Forum Film Poland)

Plakat z Matthew McConaugheyem sugerował typową pościgową sensację, jakich Hollywood co roku dostarcza na pęczki. Dostaliśmy klimatyczną historię niełatwego dorastania w delcie Mississipi, z krnąbrnym nastolatkiem na pierwszym planie (świetny Ty Sheridan). To, co najlepsze z powieściach Marka Twaina przeniesione w realia dzisiejszego Arkansas, z domieszką scenariusza E.T. (postać McConaugheya robi za niecodziennego przyjaciela, którego obecność pomaga głównemu bohaterowi radzić sobie z rozwodem rodziców). Nie jest to fantastyka naukowa, ale na pewno ogląda się to fantastycznie.





15 >>>> STOKER (reż. Chan-wook Park, dystr. CinePix)

Koreańczyk Chan-wook Park, dekadę temu zdobywszy międzynarodową popularność swoją trylogią zemsty (Pan Zemsta, Oldboy, Pani Zemsta), długo wzbraniał się przed zrobieniem filmu w Stanach. Po latach, ku zaskoczeniu wszystkich, na swój anglojęzyczny debiut wybrał gotycką historię autorstwa byłej gwiazdy serialu Prison Break. Wentworth Miller może i nie ma pisarskiej wyobraźni Edgara Allana Poe, ale Park  - wspierany wirtuozem kamery Chung-hoon Chungiem i precyzyjnie dobraną obsadą (Matthew Goode!) - nawet ze słabego scenariusza potrafi zrobić dzieło sztuki. Niepokojąco piękna i bezczelnie perwersyjna antyteza amerykańskiego kina młodzieżowego.




14 >>>> IDA (reż. Paweł Pawlikowski, dystr. Solopan)

Potrzeba nie lada odwagi, żeby w rok po nagonce, jaka stała się udziałem twórców Pokłosia, brać się za ten sam temat. Paweł Pawlikowski - polski reżyser na co dzień pracujący w Wielkiej Brytanii (Lato miłości, Kobieta z Piątej Dzielnicy) - miał ten tupet i nie dość, że kwestię polskiej winy wobec Żydów poruszył na nowo, to zrobił to w sposób całkiem odmienny od Pasikowskiego - w estetyce klasycznych obrazów polskiej szkoły filmowej. Kameralny, pięknie sfotografowany film, którego język jest tak niedzisiejszy, że aż trudno uwierzyć, że powstał rok temu (a nie w latach 60. - nomen omen dekadzie, w której osadzona jest akcja filmu). Plus jak zwykle genialna Agata Kulesza jako katalizator dojrzewania tytułowej bohaterki, subtelnie odgrywanej przez Agatę Trzebuchowską.





13 >>>> WIELKI LIBERACE (reż. Steven Soderbergh, dystr. Gutek Film)

Ironia losu: Steven Soderbergh kończy z kręceniem dla kina, reżyseruje film telewizyjny dla HBO, a ten okazuje się tak dobry, że w niektórych krajach (m.in. w Polsce) trafia on na duże ekrany. Trudno się dziwić - opowieść o toksycznym związku Władzia Liberace ze Scottem Thorsonem, choć ubrana w ramy typowej telewizyjnej biografii, swą obyczajową odwagą, maestrią wykonania i bezbłędnym aktorstwem Michaela Douglasa oraz Matta Damona, rozsadza telewizyjną konwencję. Ukłon należy się również w stronę Robowi Lowe za jedną z najlepszych drugoplanowych ról minionego roku.






12 >>>> TAKA PIĘKNA KATASTROFA (reż. Todd Berger, dystr. 2M Films)

Prawdopodobnie największe zaskocznie ostatnich dwunastu miesięcy: offowy komediodramat o końcu świata, który więcej ma z dobrego teatru niż z wizualnych fajerwerków kina katastroficznego. Świetne dialogi, zaskakujące zmiany trajektorii postaci oraz idealnie dobrany zespół aktorski - z trójcy apokaliptycznych komedii, które przyniósł miniony rok (dwie pozostałe to The World's End Edgara Wrighta i To już jest koniec S. Rogena i E. Goldberga), tę zdecydowanie oglądało mi się najlepiej.

11 >>>> POLOWANIE (reż. Thomas Vinterberg, dystr. Kino Świat)

Thomas Vinterberg - drugi po von Trierze dogmatyk duńskiego kina - nieczęsto kręci filmy, ale jak już kręci, to szybko się ich nie zapomina. W swojej ostatniej propozycji postanowił przeanalizować stadne zachowania w społeczeństwie (i przy okazji dać Madsowi Mikkelsenowi zagrać postać mniej oczywistą niż zazwyczaj). W tej historii przedszkolnego wychowawcy oskarżonego o pedofilię jest wszystko to, za co kochamy współczesne duńskie kino: minimalizm formalny, emocjonalna prawda i wyklęty bohater postawiony naprzeciw lokalnej społeczności. Swego czasu obraz Vinterberga został wybrany Najlepszym Filmem Europejskim - po tym, jak wybrzmiewa ostatni wystrzał Polowania, naprawdę nie sposób kłócić się z tym werdyktem.




I to by było na tyle, jeżeli chodzi o drugą dziesiątkę. Od razu przyznaję się, że w 2013 r. nie udało mi się obejrzeć wielu tytułów, które zbierały pochlebne opinie (m.in. Blue Jasmine Allena, Życie Adeli Kechichego, Cezar musi umrzeć braci Taviani, Wałęsa Wajdy czy Papusza Krauzów), więc nie należy spodziewać się ich wśród miejsc 1 - 10. Pierwsza dziesiątka na blogu jakoś na dniach - do tego czasu zapraszam do komentowania powyższego i dzielenia się własnymi zestawieniami najlepszych filmów.

Źródła: materiały dystrybutorów, Stopkalatka

2 komentarze:

  1. Kurczę, sporo mam do nadrobienia...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak my wszyscy :) Powyższa lista jest mocno niekompletna, ale kto by znalazł czas na obejrzenie chociażby połowy wszystkiego, co w zeszłym roku można było zobaczyć na naszych ekranach.

    OdpowiedzUsuń