środa, 3 września 2014

[O KINIE PRZY KOFEINIE] WOJOWNICZE ŻÓŁWIE NINJA (2014)


Dzisiaj na kanale KLAPS!a na YT spóźniona recenzja nowych, wcale nie tak złych Żółwi Ninja Jonathana Liebesmana. Zdecydowałem się trochę poprzynudzać akurat o tym filmie, bo choć jakoś specjalnie dobry to on nie jest, to te krytyczne cięgi, które od kilku tyg. zbiera, są moim zdaniem lekko przesadzone. 

Przy okazji tego vloga staram się przywrócić nieco zapomnianą tradycję dialogu między krytykami, wchodząc w polemikę z recenzją filmu przygotowaną przez Jacka Naporę i Dawida Adamka ze Sfilmowanych. Jeżeli jeszcze nie znacie chłopaków, to szybko wbijajcie na ich kanał, bo ten krakowski duet o filmach gada z lekkością i polotem, których próżno szukać u większościu polskich filmowych vlogerów (a u mnie na pewno).

A jeżeli Wy też widzieliście nowe Żółwie Ninja i macie o nich swoją własną opinię, nie zapomnijcie zostawić jej pod recenzją.



Źródła: YouTube

3 komentarze:

  1. Igor, bardzo miło nam, że postanowiłeś się odnieść do naszej recenzji, ale zauważ, że głównym argumentem, który powtarzasz jest różnica w podejściu i target samego filmu. Wcale nie neguję, że jest skierowany do młodszego widza, nie uważam też, że wersja z lat 90 jest arcydziełem - absolutnie. :) Nowe Żółwie najzwyczajniej w świecie rozłażą się w szwach, gdyż fabuły starcza tam na 30 minut (które jest imo do obejrzenia, głównie dlatego iż garściami czerpie z pierwowzoru). Potem mamy już tylko sekwencje skoków, piruetów i sucharów, czyli jednostajną akcję wzorem Transformerów. To, że tak wyglądają filmy Baya nie jest przecież argumentem. Zły to zły, wszak nie można chwalić filmów Uwe Bolla, za to że są takie jak inne jego filmy, bo czego innego spodziewaliśmy się idąc do kina? :D

    Jeśli spojrzeć na pierwowzór pod kątem historii, traktował on widza z większym szacunkiem - był budowany wolniej i sprawniej, mimo wszechobecnego kiczu. Tam charaktery żółwi poznawaliśmy z każdą minutą, a spór między Leonardem i Rafalem miał jakieś uzasadnienie. Była to opowieść o braterstwie kończąca się odpowiednim morałem dla dzieci - to, co zawsze się w historiach o Żółwiach przewija. Tymczasem w nowej odsłonie konflikt między braćmi jest wymuszony, Splinter i Shredder rażą sztucznością, a z bohaterów najbardziej wyróżnia się Donatello, bo jest zupełnie inny niż w filmie i kreskówkach.

    Jedynym pozytywnym aspektem nowej odsłony są... mimo wszystko same żółwie, ale zasługują na zupełnie inną historię i więcej czasu ekranowego poza sekwencjami akcji. Jak inaczej się z nimi utożsamić? Były mi obojętne...:)

    But still - dzięki za polemikę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasza różnica w ocenie tego bez dwóch zdań nienajlepszego filmu, bardziej niż na podejściu do Baya chyba zasadza się na kwestii podejścia do samego fenomenu TMNT.
      W recenzji nie kryłeś, jak wielkie w latach 90. znaczenie miało dla Ciebie to popkulturowe zjawisko, i pewnie ten wyrachowany produkt, który aktualnie wrzucono do kin (bo nie oszukujmy się - ten film istnieje tylko po to, żeby sprzedać dzieciom masę innych rzeczy z podobiznami nowych żółwi), w jakiś sposób obraził poczucie estetyki i stąd tak drastyczna ocena (-6 gwiazdek, jeżeli dobrze pamiętam). Ja stoję trochę bardziej z boku, i przy wszystkich dobrych wspomnieniach związanych z żółwiami ninja mojego dzieciństwa, idę do kina na coś takiego, nie oczekując niczego więcej niż jakości Transformerów (czyli czegoś poniżej krytyki). I gdy dostaję coś, co - przy całym marketingowym wyrachowaniu takiego przedsięwzięcia - trzyma jakiś tam poziom, nie kryję, że jestem zaskoczony. Nikoniecznie pozytywnie zaskoczony, ale zaskoczony mimo wszystko - tym, że coś, co zapowiadało się na obrazę mojej inteligencji, okazało się lekko głupawym, ale całkiem znośnym filmem dla dzieci. Czyli dokładnie takim jak film z 1990 r.

      A co do polemiki, to oczywiście jest to określenie mocno na wyrost z mojej strony (w końcu jeżeli dobrze się wsłuchać jednym z moich "argumentów" jest to, że, cytuję: "mamy rok 2014"). Chodziło bardziej o promowanie dialogu jako takiego, bo jak okiem sięgnąć, blogerzy i vlogerzy tworzą treści, które rezonują głównie w tych zamkniętych tubach, gdzie na jednym końcu jest twórca, a na drugim jego odbiorcy. Wy jako nieliczni próbujecie udzielać się u innych twórców i innych zapraszać do rozmawy, więc postanowiłem zabawić się w małą promocję takiej postawy poprzez wejście w dialog z jednym z odcinków. Bo naprawdę warto rozmawiać - nawet jeżeli w kwestii gustów raczej trudno jest znaleźć jakiś consensus:)

      Usuń
    2. A pan KLAPS! co by się nie działo zawsze z młodzieżą szkolną !) Z kolei mi się przypomina, że za dziecięcia dwie pierwsze części tych filmów były dla mnie mocno wstydliwą rozrywką, bo poziom małolackich tekstów przyprawiał mnie o ogromny poziom zażenowania. Dopiero, kiedy burza hormonów na dobre mi się zadomowiła w nastoletnim życiu stwierdziłem: tak, te żółwie to mają dobre podejście do życia, olewają że są żenujące.
      Dzięki za zwrócenie uwagi na Dawida Adamka oraz Jacka Naporę - sam mam ich w internetowych znajomych, ale do tej pory nie bardzo kojarzyłem kim oni są ;) Picu pozdrawia.

      Usuń