Jakiś czas temu do "Polityki" dodane było DVD z filmem Locke Stevena Knighta, którego nie miałem okazji obejrzeć w kinie (a bardzo chciałem), kiedy na chwilę wskoczył tam jakoś przed wakacjami. Nie wiedzieć czemu uwielbiam filmy, ograniczone do jednej przestrzeni (patrz: Pogrzebany, Ocean strachu), a Locke to produkcja, w której postać grana przez Toma Hardy'ego praktycznie przez cały film nie wychodzi z samochodu. Żeby lepiej wczuć się w klimat filmu, na potrzeby tej recenzji ja też z samochodu nie wychodzę - szkoda tylko, że jestem tak ściorany po całym dniu, że prawie zasypiam za kółkiem. Swoją drogą muszę w końcu KLAPS!mobil zawieźć na jakąś myjnię, bo szyby uwalone mam tak, że Durczok dostałby białej gorączki. Link do recenzji poniżej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz