środa, 29 października 2014

[OFTOPIK] CZŁOWIEK-KOMIKS I ZMĘCZENIE MATERIAŁU


Coś jest ze mną nie tak. Niby jestem fanem komiksu, ale czytam o tych kolejnych tytułach, które Marvel wypuści na ekrany w przeciągu najbliższych czterech lat i jakoś nie wzbudza to we mnie entuzjazmu. Nie przez dobór materiału do adaptacji, ale tak tak całkiem ogólnie, jako człowieka, który lubi chodzić do kina. 

Dla przypomnienia: wczoraj, podczas eventu zorganizowanego w stylu prezentacji nowego produktu Apple, dyrektor Marvel Studios Kevin Feige ogłosił filmowe plany swojej firmy na następne cztery lata (Thor: Ragnarok, Doctor Strange, dwie części Avengers: Infinity War, Black Panther, Inhumans i Captain Marvel). Sygnalizowany już wcześniej konflikt Iron Mana z Kapitanem Ameryką, który będzie pobrzmiewał przez większą cześć tej trzeciej fazy inwazji Marvela na nasze kina, zobrazowany został pojawieniem się na scenie Roberta Downey Jr. i Chrisa Evansa, którzy stanęli naprzeciw siebie z podniesioną gardą. 


Były super szczere uśmiechy, poklepywanie się po pleckach i ogólnie - jeżeli wierzyć zdjęciom i fanowskim wideo - atmosfera sukcesu, jak na prezentacji nowych modeli telefonów jakiegoś potentata branży telekomunikacyjnej. Swoją drogą, Chris Evans musiał czuć się podobnie jak jego bohater w pierwszej częsci Kapitana Ameryki, kiedy wozili go po jednostkach i kazali prężyć się na scenie ku uciesze zgromadzonej gawiedzi.
Kevin Feige przedstawił fanom również nowy aktorski nabytek Marvela - Chadwicka Bosemana, który wcieli się w rolę Black Panther (aktora w grudniu zobaczymy na polskich ekranach jako Jamesa Browna w biograficznym Get On Up).


Czemu się tak boczę? Bo lubię mieć wybór, a z aktualnym grafikiem Disneya i Warner Bros. na następną pieciąlatkę wygląda na to, że będę zmuszony oglądać dorosłych ludzi ubranych w trykoty, którzy raz za razem w scenerii Nowy Jorku będą ratować ludzkość od zagłady. DC poszło na filmową wojnę z Marvelem, a największe straty w tym konflikcie poniesiemy my, widzowie. Superbohaterowie w kinie, superbohaterowie w telewizji, superbohaterowie w płatkach śniadaniowych, superbohaterowie w komiksie. Tęsknię za czasami, kiedy spotkać ich można było tylko w tym ostatnim miejscu.

Jest coś takiego w komiksowych panelach, co ujmuje przedstawiane tam historie w jedyny w swoim rodzaju artystyczny nawias, który przy całej frajdzie i zaangażowaniu czytelnika pozwala zachować zdrowy dystans do tej formy. Do tego dochodzi ten fajny element intymności, kiedy czyta się dany zeszyt i obcuje się z komiksem sam na sam. Wrażenie posiadania tych postaci na wyłączność - nawet jeżeli gdzieś tam ten sam komiks rozbudza wyobraźnię tysięcy innych osób. 

Usilnie podkreślające swoje zakorzenienie w dzisiejszej rzeczywistości i nastawione na masowy odbiór filmowe adaptacje komiksów superbohaterskich nie mają nic z tego doświadczenia (przynajmniej nie na tym etapie, kiedy cisną się drzwiami i oknami). Są teraz równie ekskluzywne jak jedzenie frytek w naszym lokalnym McDonaldzie. Mało oryginalne porównanie, wiem, ale adekwatne do tematu, gdzie serwuje nam się podobnie pospolitą rozrywkę opartą o wciąż tę samą formułę.

Tak sobie głośno myślę, bo czuję, że coś jest na rzeczy, ale tak naprawdę trudno mi to wrażenie całościowo ubrać w słowa. Bo tu nie chodzi tylko o wrażenie przesytu superbohaterami na ekranie - gdzieś w tym wszystkim jest też obawa związana z epatowaniem całego pokolenia młodych ludzi wizjami mścicieli, którzy przywdziewają jakiś fikuśny mundur i wychodzą w świat zrobić porządek według własnego widzimisię. Nie sugeruję, że przez adaptacje komiksów wyrośnie nam pokolenie małych faszystów - po prostu zastanawiam się, jaki to będzie miało wpływ na młodych ludzi. Bo przy takiej dawce tej ideologii, jaką już teraz im serwujemy i jaką Marvel i DC włąśnie przygotowuje na następne pięc lat, jakoś wpływnie na pewno.

Pewnie po prostu jestem już za stary na tego typu eskapizm w wersji kinowej i stąd to zmęczenie tematem. Facetów z majtami na spodniach chyba jednak wolę oglądać na kartach komiksu u siebie w domu niż w towarzystwie setki osób na sali kinowej.
It's just silly.

Żródła: Endgaget

1 komentarz:

  1. Przesadzasz. Na razie filmy Marvela trzymaja poziom (DC nie za bardzo).

    OdpowiedzUsuń