środa, 22 października 2014

[OFTOPIK] PO CO PROWADZĘ BLOGA

Często zadaję sobie to proste pytanie (a jeszcze częściej zadaje mi je moja rodzina, bo to oni najbardziej cierpią z powodu mojego blogowania). No bo tak: na oglądanie filmów i seriali schodzi mnóstwo czasu, drugie tyle idzie na risercz i dokształcanie się w temacie, do tego dochodzi samo pisanie i edycja - jak to wszystko podliczyć, to czasu w tygodniu wystarcza tylko na spanie, jedzenie i chodzenie do pracy właściwej. Z mojego blogowania pieniędzy nie mam żadnych, a nierzadko do interesu muszę wręcz dopłacać (nagrody, które wygrywacie w konkursach, częściej kupuję sam niż dostaję je od dystrybutorów). Darmowych wejściówek na festiwale i wjazdu na imprezy kulturalne nie liczę, bo  ludziom mediów, którzy opisują powyższe, należy się to jak psu zupa.

No więc po co to wszystko? Piszę już ponad cztery lata, blog nadal poczytność ma taką, że należałoby go wsadzić do szufladki z niszowymi, komentarzy na nim jak na lekarstwo, a powiązanemu z blogiem kontu na YT od momentu rozpoczęcia serii O kinie przy kofeinie przybyło ledwie piętnastu subskrybentów.

Z biznesowego punktu widzenia logiki w tym nie ma za grosz. Co więc mną powoduje? Niespełnione ambicje zawodowe? Próżność?
Gdzie tu jest haczyk?

Jeżeli jesteś jedną z tych niewielu osób, które czytają blog KLAPS! regularnie, wiesz, że 8 października popełniłem wpis, w którym bulwersowałem się, że Szkoła Wajdy każe sobie płacić wpisowe (200 zł) przy okazji konkursu o stypendium w programie SCRIPT. Rozsierdziło mnie to, że przy okazji konkursu ktoś próbuje wyciągnąć od konkursowiczów pieniądze.

Wówczas nikt ze szkoły nie chciał ze mną rozmawiać (ani telefonicznie, ani mailowo), więc po jakimś czasie odpuściłem. Dzisiaj z czystej ciekawości wszedłem na stronę z kontrowersyjnym ogłoszeniem i zrozumiałem, że to, co tutaj wypisuję, jednak ma jakieś znaczenie.

Pomimo braku jakiegokolwiek odzewu ze strony Szkoły, dzisiaj okazało się, że mój wpis jednak przyniósł skutek: z ogłoszenia zniknął akapit informujący o wymaganym przez Szkołę wpisowym (poniżej zrzuty ekranu z obu wersji - tekst o wpłacie został podkreślony).



Żeby mieć pewność, że to, co widzę, nie jest po prostu błędem edycji wpisu przez osobę/y odpowiedzialną za prowadzenie strony Szkoły, postanowiłem znów zadzwonić. Tradycyjnie nikt nie odebrał, ale nie dałem się zbyć tak szybko - skoro ani telefonem, ani mailem nie można dotrzeć do informacji, trzeba było spróbować bardziej bezpośrednich metod. Mamy rok 2014, więc najzwyczajniej w świecie znalazłem na FB stosowny fanpejdż, wysłałem zapytanie i po jakimś kwadransie miałem odpowiedź:



Dziennikarską satysfakcją, która w tym momencie na mnie spłynęła, będę delektował się długo i niech tylko ktoś spróbuje mi zabronić. Oto moja pisanina po raz pierwszy przyniosła widoczną zmianę w otaczającym mnie świecie. I nie mam zamiaru tłumaczyć sobie, że pewnie nie ja jeden się zbulwersowałem, że byli inni, którzy wyrazili swoje oburzenie, i kroki podjęte przez Szkołę są wynikiem nacisku większej grupy niż ja jeden. Nie, zamierzam się cieszyć, że to właśnie ja podniosłem głos i swoim pisaniem naprostowałem sytuację, która godziła w interesy tych, których reprezentuję. Szczerze powiedziawszy, nie widziałem, żeby kogokolwiek innego w mediach ten temat zainteresował na tyle, żeby coś z tym zrobić.

Dlaczego piszę? Bo mam tę typowo ludzką potrzebę wyrażania swoich opinii i zabierania głosu wtedy, kiedy czuję, że powinienem. Piszę też dla Was: dla Waszej przyjemności, dla Waszej uwagi, dla Waszej rozrywki. A czasem - jak się okazuje - także w Waszej sprawie, doglądając, by nikt nie sądził, że może Wam bezkarnie robić wodę z mózgów. Więc dopóki Wy będziecie chcieli mnie czytać, dopóty będę dalej za darmo robił tę robotę (w formie blogpostów, filmów na YT i mikroblogowania na fanpejdżach) - ku mojej i, mam nadzieję, Waszej uciesze.

Bo jak każda forma literacka, te słowa, które tu widzicie, istnieją tylko wtedy, gdy ktoś je czyta. Bez odbiorcy pożytku z nich tyle, co nic. To jak, mogę na Was liczyć?

Źródła: Wajda School, Facebook

4 komentarze: