
Shia LaBeouf od jakiegoś czasu usilnie stara się zerwać z opinią uprzywilejowanego dziecka Hollywoodu. Dwudziestosiedmiolatek do niedawna kojarzony głównie z serią Transformers w ostatnich latach grał wyłącznie w dramatach (Reguła milczenia R. Redforda, Gangster J. Hillcoata), a im projekt wydawał się bardziej kontrowersyjny, tym aktor chętniej się weń angażował (Nimfomanka Von Triera, odważny teledysk Fjögur píanó zespołu Sigur Rós).
W międzyczasie bawił się także w reżysera, tworząc teledyski do utworów Marilyn Mansona i Kida Cudiego, tego ostatniego obsadzając również w Maniaku - swojej przedostatniej krótkometrażówce, mocno inspirowanej słynnym francuskim paradokumentem Człowiek pogryzł psa (1992). I tak jak przy okazji tamtej produkcji LaBeouf zapomniał choćby napomknąć o tym, skąd czerpał pomysły, tak teraz idzie na całość i w swym najnowszym filmie w całości kradnie treść z komiksu Daniela Clowesa, sądząc, że nikt się nie połapie. Big mistake.